czwartek, 26 lipca 2012

Rozdział 3 "Kapitan"



 Rozdział 3
"Kapitan"
Tego dnia na planecie Thunder była śliczna pogoda. Gwiazda Rey(słońce ogrzewające tą planetę)świeciła mocno i przybrała pomarańczowy kolor. Rozi leżała jeszcze w swoim łóżku. Gdy na holo-zegarku wybiła godzina 7:00 szatynka leniwie wstała z łóżka, przeciągnęła się i rozejrzała po pokoju. Po jej stronie pokoju było czysto ,natomiast na stronie Lily panował chaos. Na stronie Lily wszędzie walały się ciuchy, łóżko miała nie pościelone, szafa była otwarta i unosił się z tamąd nie przyjemny zapach.
Dlaczego ja musiałam trafić na taką bałaganiarę?- zadała w duchu pytanie
Dziewczyna postanowiła to zignorować i udała się do łazienki. Rozalinda wzięła krótki prysznic, umyła zęby i uczesała włosy w wysoki kucyk. Następnie ubrała się w strój treningowy i spojrzała na zegarek-była 7:50.Rozi wyszła ze swojego pokoju i udała się do Sali treningowej. W Sali był tylko Sinedd.
-Cześć-przywitała się Rozi.
-Cześć-odpowiedział ciemnowłosy.
-Co tu tak pusto?- rozejrzała się
-Bo trening został przesunięty. Będzie za 20 minut-oznajmił.
-Aha .A ty co tam sam siedzisz?- usiadła obok niego.
-Myślę-odparł.
-A o czym?- zapytała –Jeśli można wiedzieć-dodała szybko.
-Jakim to jestem palantem-odpowiedział ze śmiechem spoglądając na szatynkę.
-Co?- zdziwiła się zielonooka, chłopak spojrzał w jej oczy.
-Przepraszam-powiedział Sinedd.
-Za co?
-Za wszystko. Za to ,że byłem takim palantem, za to ,że utrudniałem ci wszystko, za to ,że źle się do ciebie odnosiłem...Za wszystko Rozi, za wszystko.Wybaczysz mi?- spojrzał błagalnie w jej oczy.
-No jasne-uśmiechnęła się szeroko.
-Dzięki-odwzajemnił uśmiech.
Chwila ciszy.
-Zręcznie odpowiedziałaś na pytanie-powiedział ze śmiechem.
-Jakie?
-O mnie. Cally pytała o mnie.-przypomniał dla Rozaliny.
-No tak. Dzięki....
-Inna osoba na twoim miejscu obsmarowała by mnie na wejściu i miałaby racje-dodał.
-Niby czemu?
-Bo zachowywałem się w porządku.
Chwila ciszy.
Rozi spojrzała w oczy chłopaka.
-Ty nie jesteś taki.
-Co?- odwrócił wzrok.
-W życiu dotknęła cię jakaś tragedia. Czuję to- powiedziała –Jak nie chcesz nie mów....-dodała
Chłopak ciężko westchnął i spojrzał na nią
-Gdy byłem mały podczas wojny straciłem rodziców. Byłem młody, nie miałem żadnej innej rodziny. Nikt mnie nie chciał. Zaraz potem trafiłem do domu dziecka....-mówił szybko i zrozumiale.
Rozi spojrzała w jego oczy były smutne, przepełnione bólem i cierpieniem. Dziewczyna położyła swoją rękę na jego ramieniu. Chłopak popatrzył na dziewczynę i lekko się uśmiechnął.
Rozmawiali ze sobą jeszcze około dwóch minut aż w końcu do Sali wszedł Josh. Jasnowłosy widząc ich tylko uśmiechną się w stronę Rozi. Minutę później weszła Lily z resztą drużyny. Na samym końcu wszedł trener z kobietą i mężczyzną.
-Witam!- przywitał się –Przedstawiam wam naszą nową fizjoterapeutkę oraz naszego technika. To jest Alice-wskazał na młodą kobietę o bladej cerze, długich bląd włosach i piwnych oczach.- A to jest Steve- wskazał na postać o niskim wzroście i siwych włosach
-No cześć-przywitała się Alice.
-Hej-podała jej rękę Rozi.
Gdy drużyna przywitała się z nowymi członkami „załogi ”przystąpili do treningu.
-Dobrze ,a więc teraz potrenujemy. A zapomniałbym-wyciągnął z kieszeni opaskę kapitana i podszedł do Rozi.
-Rozi oficjalnie zosta..- nie dokończył bo mu przerwała
-Trenerze nie. Dołączyłam do drużyny jako ostatnia i nie zasługuję na to.-zaimponowała Thomasowi
-Więc kogo proponujesz?- zapytał
-Sinedda-o dparła lekko ,a wszyscy popatrzyli na nią ze zdziwieniem
Rozi wzięła od trenera opaskę kapitana i podeszła do ciemnowłosego który stał w osłupieniu.
-Proszę-na dłoni miała opaskę kapitana
-Ale,ale -jąkał się
-Nie gadaj, bierz.- Zaśmiała się i nałożyła mu na ramię opaskę.
-Dzięki
-No dobra ,a teraz do holo-trenera
Wszyscy ustawili się na swoich pozycjach. Do walki o piłkę przystąpił Sinnedd, na przeciwko niego stał Luur. Piłkę przejął ten drugi i pobiegł w stronę bramki, lecz zaraz powstrzymał go Dereck(Derek) i podał piłkę do Sinedda. Ciemnowłosy przebiegł przez pół boiska ,a gdy miał dobrą pozycję do strzału w ostatniej chwili podał do Rozi, a dziewczyna strzeliła bramkę główną niczym Lewandowski. W kolejnej walce o piłkę stanęła Rozi oraz Luur. Piłkę przejęła dziewczyna i od razu podała do Sinedda. Jednak chłopaka przed polem karnym powstrzymał obrońca drużyny Xenons. Po odebraniu piłki podał do Luura który strzelił ze środka boiska. lecz na Joshu nie zrobiło to większego wrażenia i z łatwością złapał piłkę. Jasnowłosy wznowił grę i podał do Lily. Dziewczyna popędziła z piłką przez boisko, lecz nie na długo bo piłkę odebrał jej pomocnik Xenonsów. Zawdonik z numerem 4 podał do Luura. Jaszczur popędził pod bramkę Jiras, nie udało im się go powstrzymać i Luur strzelił efektywną bramkę. Rozi znów stanęła w walce o piłkę ,niestety piłkę przejął jaszczur i bez większych problemów ominął pomoc drużyny Jiras i popędził dalej ku obronie.
-Zatrzymajcie go!- krzyknął zły trener
Szatynka nie chciała pozwolić by wpadł kolejny gol, więc popędziła na pomoc obronie ,a gdy była już dostatecznie blisko jaszczura wokół niej pojawił się jasnofioletowy obłok (chmura).Napastniczka bez najmniejszego problemu odebrała mu piłkę i niesiona przez „fioletową chmurkę” strzeliła niesamowitego gola. Trener natychmiast przerwał trening.
-Alice co to było?- zapytał patrząc niedowierzająco w ekran holo-komputera.
-To flux- patrzyła nie dowierzając –To flux planety Thunder...
-Co to było?- spytał zdumiony Sinedd(zarazem  był zły)
-Trenerze co to było?- zapytała Rozi.
-Droga Rozalindo, ten flux to „Błysk” jest to dawno zaginiony flux planety Thunder- popatrzył na nią.
-Czyli odkryłam zaginionego fluxa?- Nie dowierzała
-Dokładnie ,a skoro to ten flux istnieje popracujemy nad nim-uśmiechnął się.
-Dobrze.
-Na teraz to koniec treningu. Spotykamy się na śniadaniu ,a o godzinie 17 na treningu-rzekł trener.
Zawodnicy wyszli z sali treningowej i udali się do swoich pokoi gdzie wzięli szybki prysznic i przebrali się w strój codzienny. Rozi ubrała się w niebieskie rurki , biały luźny T-Shirt oraz niebieskie trampki. Gdy już była ubrana poszła do łazienki rozczesać i wyprostować włosy, gdy już to zrobiła położyła je na ramionach i była gotowa. Wyglądała ładnie.
Dziewczyna zeszła na śniadanie. Kiedy tylko weszła do jadalni rozmowy ucichły.
-Chyba mówią o mnie-pomyślała ,ale specjalnie się tym nie przejęła.
Szatynka usiadła na jedynym wolnym miejscu pomiędzy Sinneddem, a Joshem.
W jadalni panowała cisza ,do czasu gdy rozbrzmiał dźwięk sms’a w telefonie Rozi. Dziewczyna wyjęła z kieszeni telefon i spojrzała na ekran. Wiadomość otrzymała od Stevensa:
„Hej Rozi! Możemy się spotkać? Będę w twoim hotelu za godzinę. Pasuje?”- przeczytała treść sms’a .
Szatynka odpisała mu tylko ,że się zgadza i nie może się doczekać. Zjadła śniadanie i udała się w stronę swojego pokoju. Około 10 minut przed umówioną godziną spotkania ze Stevensem Rozi siedziała w swoim pokoju i czytała gazetę ,lecz do pokoju zapukał Josh.
-Hej mogę wejść?- zapytał.
-Ta jasne-powiedziała niepewnie.
-No więc słuchaj...Od początku mi się podobałaś i ja się w tobie zakochałem Rozi- mówił powoli ,ale stanowczo
-Co?- powiedziała zaskoczona
-Tak bo widzisz...jesteś wspaniała....i chciałem....-nie dokańczając pocałował ją ,ale do pokoju wszedł Stevens.
-Rozi?!- krzyknął wściekły
Dziewczyna oderwała się od
-Rozi?!- krzyknął wściekły
Dziewczyna oderwała się od ust Josha i spuściła głowę.
-Nie wierzę Rozi..To koniec! Nawet nic nie mów!- wrzasnął i wyszedł z pokoju.
Zielone oczy Rozalindy wypełniły się łzami. Josh próbował przytulić szatynkę ,ale ona tylko zrzuciła jego rękę. W tym czasie Sinedd spokojnie szedł korytarzem nagle na horyzoncie zobaczył wściekłego Stevensa.
-Co ty tutaj robisz?- zapytał
-Nie odzywaj się!- wrzasnął i odszedł
Chłopak postanowił to zignorować i ruszył ku swojemu pokojowi. Gdy zbliżał się ku pokojowi Rozi usłyszał głośny płacz-była to szatynka. Ciemnowłosy postanowił zobaczyć co się stało.
Zapukał. Gdy usłyszał cichutkie „proszę” wszedł do pokoju. Na łóżku leżała skulona Rozi. Chłopak zamknął drzwi i usiadł obok niej.
-Rozi...-dziewczyna nie odpowiedziała. -Rozi popatrz na mnie-uniósł jej brodę.
-Stevens on, on ze mną ze..ze ...zerwał –przytuliła się do niego i płakała tak strasznie płakała
Ciemnowłosy gładził ją po włosach.
-Wszystko będzie dobrze Rozi zobaczysz....
Szatynka mocniej się do niego przytuliła...

****
O to po długim czasie pojawił się 3 rozdział :)
Wiem ,że jest beznadziejny bo w całości pisany przeze mnie :D(Oczywiście Pati i jej interpunkcja i ortografia :) )
Dla mnie raczej słaby ten rozdział.Mało opisów bo nie było z nami naszej kochanej Keiszy :P
Ocenę zostawiam wam
I standardowo przepraszam za błędy i interpunkcje.
Do następnego rozdziału! 
Pa:* 

sobota, 7 lipca 2012

Rozdział 2 "Wywiad"


            Rozdział 2                            
                                                          "Wywiad"

Zmęczona, a zarazem szczęśliwa Rozi usiadła na kanapie w Sali treningowej. Tuż obok niej miejsca zajęli  Lily i Jose, którzy najbardziej gratulowali jej dostania się do drużyny.
Trener podszedł do zawodników siedzących na kanapie.
-Świetnie wam poszło-pochwalił ich.
-Wcale nam dobrze nie poszło- poprawił go Sinnedd.
-Posłuchaj chłopcze!- zabrzmiał podniesiony głos trenera –Jesteś świetnym zawodnikiem ,ale nie możesz ubliżać innym- powiedział.
-Dobrze, przepraszam trenerze-powiedział od niechcenia.
-W porządku ,ale teraz przeproś Rozi -ruchem głowy wskazał na szatynkę.
Ciemnowłosy podszedł do szatynki i podał jej  z niesmakiem rękę na zgodę. Szatynka popatrzyła w jego duże brązowe oczy, ale szybko odwróciła wzrok. Sinnedd wypowiedział tylko ciche przepraszam i wyszedł z Sali treningowej. Rozi wraz z Lily poszły do swojego pokoju. Lily rzuciła się na łóżko i zaczęła czytać gazetę. Rozi natomiast poszła do łazienki i wzięła krótki prysznic. Po około 15 minutach dziewczyna wyszła z łazienki. Miała na sobie lekki makijaż, przebrała się w białe rurki i niebieski T-Shirt. Szatynka usiadła na łóżku i patrzyła z uwagą na koleżankę z pokoju.
-A ty się nie przebierasz?- zapytała na chwili.
-Zaraz tylko doczytam...-machnęła ręką.
-Ja mam iść zaraz do trenera...ciekawe o co chodzi?- powiedziała z zaciekawieniem.
-Mówił coś o Arkadia sport czy coś....-odpowiedziała jej koleżanka nawet nie odrywając wzroku od gazety.
Muszę wyprostować włosy-pomyślała szatynka i poszła do łazienki.
W czasie gdy szatynka była zajęta pielęgnacją włosów  zadzwonił jej holofon. Lily oderwała się od czytania i poszła jej go zanieść. Szatynka podziękowała koleżance i odebrała.
-Halo?
-Cześć,  Rozi -przywitała się Mei.
-No hej.
-Co robisz?- zagadała obrończyni SK.
-Prostuje włosy, a co?- zaciekawiła się.
-Mam dla ciebie mnóstwo nowin. Mogę do ciebie wpaść? – zapytała.
-Ta jasne, poznasz moją drużynę.- Odłożyła słuchawkę i wróciła do wykonywanej przed chwilą czynności.
Gotowa szatynka wyszła z pokoju i szła w kierunku gabinetu Thomasa. Na korytarzu zamyślona dziewczyna wpadła na Sinnedda i upadła na ziemię.
-Przepraszam -powiedział pomagając jej wstać.
-Nie to ja przepraszam...-zawstydziła się
Stali tak chwilę ,patrząc na siebie aż szatynka odwróciła wzrok. Dziewczyna pożegnała się z ciemnowłosym i udała się do gabinetu trenera. Po chwili dotarła już do odpowiedniego pokoju. Gabinet był dość dużym pomieszczeniem o niebieskich ścianach, na których wisiało mnóstwo obrazów i tym podobnych rzeczy. Pod oknem stało biurko, za którym siedział trener.
Dziewczyna usiadła na dużym brązowym, skurzanym fotelu.
-O co chodzi? -zapytała nieśmiało.
-Dziś oficjalnie liga przyjęła naszą drużynę do pucharu GF, który odbędzie się za miesiąc i z tej okazji dzisiaj tuż po meczu Pirates vs. Wambas zostałaś zaproszona na wywiad.
-No dobrze ....o której? –zainteresowała się.
-O 17.00 masz być w studiu-posłał jej ciepły uśmiech
-Dziękuję trenerze-pożegnała się i wyszła z gabinetu, od razu poszła do swojego pokoju.
W pokoju czekała już na nią Mei. Szatynka siedziała na skórzanej kanapie i rozmawiała z Lily. Gdy Rozi weszła do pokoju od razu przywitała się z przyjaciółką.
-No hej kochana-przywitała się niebieskooka.
-Hejka-uścisnęła Mei Rozi
-Co tam u ciebie?- zagadnęła zielonooka.
-A w sumie to nic...
-A jak z D’Jok’iem?- posłała jej szyderczy uśmiech.
-Fantastycznie -zaśmiała się – A jak tam z nową drużyną?
-Dobrze....
Lily wyszła z pokoju.
-O kogo chodzi?- popatrzyła w jej duże zielone oczy
-O Sinnedda....denerwuje mnie-powiedziała zawstydzona.
-On już taki jest....nie martw się-przytuliła przyjaciółkę –wszystko się ułoży, zobaczysz.
-Zdaje się ,że miałaś jakieś newsy-przypomniała się zielonooka.
-Ah tak...od czego zacząć.....Pirates mają nową zawodniczkę, D’Jok mówił ,że jest ona na maxa zakochana w Stevensie-powiedziała ponuro.
-Skąd D’Jok to wie-oburzyła się.
-Artie powiedział Micro ic’owi, a on to przekazał D-jok’owi....
-Oh Artie, dziękuję- powiedziała bardziej do siebie niż do koleżanki.
-Nie martw się, Stevens nie jest taki-pocieszyła przyjaciółkę.
-Coś jeszcze  nowego?- udała zaciekawienie, choć w rzeczywistości nie bardzo ją to obchodziło.
-No tak...Mikro Ice ma dziewczynę!
-No co ty mówisz? Serio? –zainteresowała się.
-No tak ma na imię hmm.... Sasha.
-Sympatyczna? Ładna?
-To i to....Jest bardzo miła i ma niezłe poczucie humoru.
-Haha czyli pasują do siebie idealnie – roześmiała się i zerknęła na zegarek -Kurde patrz która godzina! Spóźnię się do studia!
-Mogę pójść z tobą jak chcesz- zaproponowała Mei.
-Oh super!- szybko poleciała do łazienki uczesać włosy i zaraz potem wróciła. Mei stała obok wyjścia. Gdy Rozi była odpowiednio przygotowana razem poleciały do studia.
-Witamy państwa bardzo serdecznie na meczu towarzyskim, który będę komentować wraz z moim towarzyszem, Barym Randem.
-Wynik meczu z góry wydaje się być przesądzony. Drużyna bez fluxa, jednak z doskonałą grą techniczną jak i charakteryzująca ten zespół gra fair play, mogą nie wystarczyć do pokonania Wambas. Ich flux, Ryk, dodaje tej drużynie szybkości i sprawności fizycznej co sprawia że są trudnym wyzwaniem dla pirates.
-Barry trochę wiary. Piraci nie jednokrotnie zaskoczyli nas swoją grą oraz pięknymi bramkami. Pamiętajmy też o Stevensie, który jest uważany za jednego z najlepszych napastników Galaktycznego futbolu.
-Jednak Wambas również mają asa w rękawie w postaci Lun Zaery oraz Wuwambu, świetnych graczy potrafiących strzelać piękne bramki w najmniej oczekiwanym momencie. Tym bardziej mają szanse na wygraną zwarzywszy na okoliczności. Piękna i utalentowana Rozi opuściła szeregi piratów i dołączyła do zupełnie nowego zespołu jakim jest Jiras.
-To prawda Bary. Jak sami państwo widzicie zapowiada się pełne niespodzianek spotkanie, którego nie można przegapić. Zapraszamy gorąco na mecz, który rozpocznie się już za parę minut oraz na wywiad z nową napastniczką Jiras tuż po meczu.  -Piłka wystrzeliła a Wuwambu przejął ją bez żadnego problemu. Podał do Lun Zaery, która szybko minęła obrońców... Strzela na bramkę i gool.
-Mecz się dopiero co zaczął a już mamy wynik 1:0. To niesamowite jak szybko napastniczka Wambas rozprawiła się z obrońcami.
-Pirates mocno odczuwają braki w ataku. Rozi była ich tajną bronią, która grała równie dobrze w ataku jak i obronie.
-Niestety Calie, nowa zawodniczka nie ma jeszcze doświadczenia, to dopiero jej pierwszy mecz. Obawiam się, że piraci nie mają tu wiele do powiedzenia.
Do końca pierwszej połowy padły jeszcze dwie bramki dla Wambas.

•~•w szatni Pirates•~•
-To wszystko przez Rozi! Jak mogła nas tak zostawić? Teraz, kiedy już za parę dni ma się rozpocząć turniej.
-Nie mów tak!- Nowa napastniczka podeszła do wściekłego kapitana i położyła mu rękę na ramieniu- Miała prawo odejść, musisz ją zrozumieć. To jej życie i jej wybór... -mówiła spokojnie, siadając koło kolegi - Kto wie, może jest tam szczęśliwsza, życie pirata nigdy do niej nie pasowało.
-Ehh, może masz racje -Spojrzał dziewczynie w oczy i uśmiechnął się przyjaźnie.
Druga połowa rozpoczęła się od zdobycia pięknego goola przez Stevensa.
-Niesamowite. To zagranie zupełnie zmyliło bramkarza, dzięki czemu padła wspaniała bramka dla Piratem.- Barry nie mógł uwierzyć.- Wygląda na to że piraci dostali prawdziwy zastrzyk energii podczas przerwy.
-Bez ciebie też damy sobie radę- pomyślał Stevens a w jego głowie ukazał się obraz Rozi.
Gra została wznowiona.  Mimo dobrej gry piratów, nie udało im się zdobyć kolejnej bramki. Mecz zakończył się wynikiem 3:1 dla Wambas.
*
-Witam was, tu Cally Misctic! Dziś, według zapowiedzi, gościmy nową napastniczkę drużyny Jiras, Rozi! 
Dziewczyna pomachała wesoło do kamery –Minęło 10 minut od meczu towarzyskiego Pirates vs. Wambas! 
- Dziękuję ,że zgodziłaś się tutaj dzisiaj zjawić-powiedziała wesoło dziennikarka.
-Nie, to ja dziękuję –powiedziała nie śmiało 
-Dobrze, a więc zaczynamy. Jak czułaś się po meczu towarzyskim twojej byłej drużyny? -zapytała Cally 
-Hmm.... byłam trochę zawiedziona, że sobie beze mnie nie radzą... 
-A jak ci idzie w nowej drużynie?- zapytała 
-Bardzo dobrze-odpowiedziała krótko 
-Czy zostałaś ciepło przyjęta? 
-W miarę możliwości.- Uśmiechnęła się 
-Aha. Jak ty oceniasz Sinnedd’a? -rzuciła pytanie 
-To znaczy...Sinedd nie jest typem człowieka którego można rozgryźć od tak....a ja jestem za krótko, żeby to ocenić.- To pytanie sprawiło jej ogromną trudność 
-Czy dużo kosztowało cię odejście od Pirates? 
-Tak...musiałam rozstać się z przyjaciółmi, ojcem, chłopakiem—powiedziała lekko 
-Jak myślisz, poradzicie sobie za tydzień w towarzyskim meczu z Rykers? 
-Myślę ,że tak pomimo ,że jesteśmy nową drużyną bez fluxa, mamy bardzo dobrych zawodników. 
-Bardzo ci dziękuję za wywiad i życzę powodzenia w meczu! 
-Ja dziękuję za zaproszenie.- Pomachała do kamery 
Holo-kamery przestały nagrywać i Rozi mogła odetchnąć z ulgą, poradziła sobie. Szybko poszła w kierunku Mei. 
-Świetny wywiad-pochwaliła ją szatynka.
-Dzięki. Idziemy? Jestem strasznie zmęczona-marudziła Rozalinda.
-Dobra dobra-zaśmiała się 
Dziewczyny wróciły do swoich hoteli. Rozi od razu poszła do łazienki zmyć makijaż. Następnie wzięła krótki prysznic, przebrała się w piżamę i położyła się do łóżka. Szybko zapadła w głęboki sen…
No i oto nasz drugi rozdział JMam nadzieję ,że przypadła wam do gustu nasza opowieść.
Ja(agusi77) nie wiem jak dziewczyny jestem z tego rozdziału średnio zadowolona ,ale co tam!
Myślę ,że kolejny rozdział będzie ciekawszy!
Zachęcamy wszystkich do szczerych opini w komentarzach!
Przepraszamy  za błędy ort. I interpunkcję(zgłaszać do Pati :D)
To buziaki i zachęcam do czekania na następny rozdział!
Agusi77

poniedziałek, 2 lipca 2012

Rozdział 1 "Nowa drużyna"

Rozdział 1
"Nowa drużyna"
 
Corso nerwowo chodził w tam i z powrotem czekając na swoją 16-letnią córkę, Rozalindę. Dziewczyna już od roku spotykała się z kapitanem drużyny , Stevensem- byli idealną parą. Gdy na zegarku wybiła druga w nocy, szatynka z blondynem po cichu skradali się do swoich pokoi. Dziewczyna weszła do swojego i gdy miała już odetchnąć z ulgą zauważyła swojego ojca siedzącego na jej łóżku.Mężczyzna popatrzył na nią z urazą.
- I co ja mam z tobą zrobić?- powiedział zrezygnowany.
-Tato ja- za jąkała się zakłopotana zielonooka.
-Czy uważasz że jesteś wobec mnie w porządku?- zapytał z urazą.
Szatynka zastanowiła się chwilę, po czym odpyskowała ojcu.
-A czy jest w porządku to ,że...nie wiem kim jest moja matka?!-odgryzła
się Rozalinda.
-Rozi! Rozmawialiśmy już na ten temat!- krzyknął urażony.
 -W taki razie przyjmę tą propozycję-powiedziała pod nosem.
-Jaką propozycję?- zapytał pirat z nutką zaciekawienia w głosie.
 Dziewczyna bez słowa podeszła do małego biurka stojącego w kącie i włączyła holo- komputer Spoglądając na ojca pokazała mu zaproszenie na eliminacje do nowej drużyny:
 Droga Rozalindo!
  Jestem zachwycony twoim talentem piłkarskim! Bacznie obserwowałem twoje
 mecze które rozegrałaś wraz z drużyną Pirates. Sądzę ,że świetnie
nadawała byś się na nową napastniczkę drużyny Jiras. W dniu15.01.3011
 odbędą się eliminacje na planecie Thunder o godzinie 14.00.Zachęcam do
 udziału
                                                                                                                                Trener drużyny Jiras
                                                                                                                                 Thomas Wilson

Pirat stał jak wryty nie mogąc wypowiedzieć ani jednego słowa, poprostu
 patrzył na swoją piękną zielonooką córeczkę. Jej piękna figura,
długie, zgrabne nogi i delikatne rysy twarzy sprawiały, że nie potrafił
się na nią długo gniewać. Dziewczyna obstawała uparcie przy swoim
 wyborze i nie dała się odwieść od tego pomysłu. Nawet Stevens nic nie
 zdziałał. Czysta Iza-pomyślał Corso.
 *
 Minęły dwa dni, a Rozi cały czas upierała się przy swoim.Denerwowało ją, że nikt jej nie rozumiał. Dziewczyna postanowiła zadzwonić do swojej najlepszej przyjaciółki. Zadzwonić do Mei- obrończyni
 SK. Dziewczyny umówiły się na wspólne zakupy. Zielonooka przebrała się szybko i ruszyła w stronę parku gdzie miały się spotkać przed wyjściem na zakupy.
 Po 10 minutach obie szatynki zachwycały się pięknym wyglądem parku na Akilianie. W parku nie ma zielonych drzew i krzewów, nie ma kolorowych kwiatów i barwnych owoców, kuszących zarówno barwami jaki zapachem, brak jakichkolwiek zwierzątek wesoło popiskujących gdzie nie gdzie. Mimo
 to, można w nim odpocząć i zrelaksować się. Brak zieleni nie powoduje tego miejsca brzydszym, wręcz przeciwnie. Dodaje mu uroku.Gałęzie drzew i krzewów pokryte są śniegiem z których zwisają maleńkie sopelki. Najpiękniejsze są wtedy gdy świeci słońce i sople mienią się niczym
kryształki. Kwiaty są zamarznięte, ale wyglądają pięknie niczym diamenty z kolorowym środkiem. Ścieżka jest zrobiona z kamieni,które są posypane złotym piaskiem. Najpiękniejszym miejscem w parku jest jezioro, oczywiście zamrożone. Jest traktowane niczym zabytek,nie wolno  na nim jeździć na łyżwach, ani nic z tych rzeczy. W parku znajduje się wiele ławek, na których można odpocząć. Akilliańczycy chętnie odwiedzają to miejsce. Często spotykają się z przyjaciółmi. To miejsce to sama harmonia i spokój, jest uważane za jedno z najpiękniejszych miejsc w galaktyce.
Zakupy były przyjemne i męczące za razem. Pierw poszły do ulubionego sklepu Mei, było to ogromny budynek z różnymi rodzajami butów. Rozi była w siódmym niebie. Kocha buty! Gdy tylko weszły do środka rzuciły się na pułki z butami na wysokich koturnach. Taki ogromy wybór. Rozalinda chciała kupić nowe pantofle na szpilce,najpierw chciała czarne, potem zobaczyła kremowe i które wybrać? Mei wahała się pomiędzy sandałami na płaskim obcasie,przyozdobionymi w malutkie kryształowe róże, a sandałami na szpilce, czarnymi z wielką różą z prawej strony. Po „zwiedzeniu”sklepu z obuwiem, udały się do "Śnieżnego szału". Znajdują się tam wyłącznie ubrania
  a projektowane przez Vanessę LaFonte. Projektuje ona suknie wszelkiego rodzaju. Zaczynając od tych, które można nosić na co dzień, kończąc na pięknych i dostojnych sukniach wieczorowych. Po kupieniu odpowiedniej ilości sukienek, udały się do innego sklepu z odzieżą. Potem do jeszcze jednego i jeszcze jednego, aż w końcu zmęczone, postanowiły skończyć je kiedy indziej.

 Gdy Rozi wróciła na statek,  od razu poszła do swojego pokoju.Położyła torby z zakupami na łóżku, znajdującego się dokładnie naprzeciwko drzwi. Rozglądnęła się po swoim małym pokoiku. Nie
 znajdowało się tu wiele rzeczy. Średniej wielkości łóżko, stojące pod ścianą, małe biureczko z        holo-komputerem w rogu oraz skromna szafa, stojąca przy małym okienku. Westchnęła ciężko i poszła do łazienki się ogarnąć.Rozpuściła włosy, wyczesała je dokładnie i spięła w wysoki kucyk ,a następnie udała się do pokoju Stevensa. Jasnowłosy chłopak leżał leniwie na swoim łóżku i czytał gazetę. W chwili gdy usłyszał pukanie powoli podniósł głowę.
 -Hej to ja. Przeszkadzam ci?- zapytała siadając obok jasnowłosego.
 -Nie no coś ty!- Objął ją ramieniem i przyciągnął do siebie.
 -To o co chodzi?- spytała patrząc w jego oczy.
 -Martwię się .Jak dojdziesz do tamtej drużyny to nie będziemy się tak
 często widywać.-Westchnął ciężko.
 -Damy radę-Pocałowała chłopaka w policzek.-Rozi, pamiętaj że ja jestem piratem. My jesteśmy wiecznie poszukiwani, i spotkanie się z nami nie jes taki proste. A już na pewno kiedy jest się w innej drużynie.-Wiem kochanie. Nie martw się, damy radę – przybliżyła się do niego i złożyła pocałunek na jego ustach. Para siedziała do późna, długo rozmawiali, dzieli się obawami i
 myślami.

 *rano*
Dziewczyna wstała leniwie z łóżka i przeciągnęła się, była 7:20, a prom miała na 10.
 Szatynka powolnym krokiem poszła do łazienki i opłukała twarz wodą,następnie, wzięła długi odprężający prysznic, umyła włosy i wysuszyła. Gdy wyszła z łazienki była ósma- miała dużo czasu.
 Szatynka zdążyła się jeszcze pomalować, uczesać i ubrać. Zdążyła również na śniadanie. Podczas niego piraci dziwnie na nią patrzyli,ale nie przejmowała się tym. Po śniadaniu poszła do swojego pokoju, sprawdziła czy wszystko spakowała i położyła się na swoim łóżku.
 -A co jeśli mi się nie uda? - myślała -Co jeśli nie przejdę eliminacji? A jeśli zawalę? Co piraci sobie wtedy pomyślą, że wracam do nich bo nic innego mi nie zostało? Najpierw ich opuszczam, a później wracam jakby nigdy nic. Nie, nie wrócę.. Nawet jeśli mi się nie uda.. odszukam moją matkę! Tak! To jest mój cel!  Nawet się nie obejrzała, a była już 9:40. W astro porcie pożegnała
 się z ojcem, Mei, Stevensem i chłopakiem Mei, D’Jokiem. Szatynka obawiała się trochę eliminacji, nowej drużyny, trenera ,ale jej upór nie dorównywał nawet temu.Pewnym krokiem wsiadła na prom i już w niedługim czasie znalazła się nad planetą Thunder.Wyjrzała przez okno. To co zobaczyła wprawiło ją w zachwyt. Piękna,jasnofioletowa planeta prezentowała się wspaniale. Wbrew jej oczekiwaniom, nie była ona okrągła, jej kształt przypominał raczej oszlifowany diamęt. Z góry było widać mnóstwo wody, która jednak z bardzo daleka nie była zbyt widoczna.W astro porcie czekał na nią mężczyzna-był to Thomas.
-Dzień dobry-przywitała się ciepło szatynka i podała mu rękę.
-Witamy naszą gwiazdę-powiedział z uśmiechem.
-Przesadza pan-zarumieniła się.
-Pan?- zaśmiał się –Mów mi Thomas lub trenerze...
-Tego jeszcze nie wiemy- zauważyła
-Na pewno. Chodź przywitasz się z resztą drużyny-wziął jej bagaże i zaniósł do taksówki stojącej nieopodal. Szatynka trochę zdenerwowana wsiadła do pojazdu. Gdy po 10 minutach taksówka stanęła Rozi poczuła jak serce podchodzi jej do gardła.
-Nie martw się dasz radę. Tylko nie przejmuj się Sinneddem, zapewne będzie marudził ale to dobry gracz, na pewno wkrótce się dogadacie.- doradził szatynce Co? Sinnedd? Ten Sinnedd z Shadows ?Szatynka nigdy z nim nie grała,ale wiedziała jaki to zawodnik. Gra agresywnie i brutalnie, nie ma zasad, przez co często fauluje co nie tylko szkodzi mu ale i całejdrużynie. Nie cofnie się przed niczym, byle tylko wygrać i pokazać kto tu rządzi.-Będzie ciężko- pomyślała szatynka i nie pewnym krokiem weszła do dużego hotelu.W holu czekała na nią reszta drużyny na jej czele stał Sinnedd który bacznie przyglądał się Rozi. Jako pierwsza na przywitanie zielonookiej wyszła obrończyni, Lily za nią przyszedł Josh-bramkarz.Za Joshem poszła reszta drużyny. Jako ostatni przywitał się Sinnedd.
-To co dzisiaj cię sprawdzimy?- zapytał z nutą irytacji w głosie
-Jak chcesz-odparła obojętnie.
-Rozi masz pokój ze mną-oświadczyła podekscytowana Lily.Szatynka odwróciła się w stronę trenera i zapytała o pokój.Znajdował się on na drugim piętrze, trzecie drzwi na lewo.  Weszła do swojego nowego królestwa i zamroziło ją. Z wrażenia niebyła w stanie nic powiedzieć. Pokój był ogromny, posiadał dwa olbrzymie łóżka i dwie piękne szafy, które zachwycały nie tylko rozmiarem ale i wyglądem. Na ścianie wisiało wielkie holo- TV a przed nim stała piękna skórzana kanapa. Dziewczyna powoli podeszła do biurka stojącego w rogu pokoju. Usiadła na krześle i obróciła się w stronę wielkiego okna, które zajmowało całą północną ścianę.Szatynka powoli podeszła do swojego wielkiego, nowego łóżka i rzuciła się na nie. Westchnęła głęboko. Czuła że mogła by tu zostać już na zawsze.Chyba powiadomię Stevensa że doleciałam-pomyślała.Szatynka wyjęła swój holo-fon i napisała holo-e-semesa.„Hej Kochanie !Jestem już na miejscu i poznałam drużynę. Chyba dzisiaj mnie sprawdzą ,ale trener powiedział ,że to tylko formalność .Kocham Cię pa:*”Rozi położyła telefon na komodę i wstała. Muszę się rozpakować-pomyślała.Nie zajęło jej to dużo czasu. Nad jej łóżkiem wisiało duże lustro.-Boże niedługo trening a ja wyglądam jak straszydło-skomentowała sama siebie.Z szafki wyjęła ręcznik i powędrowała do łazienki. Tam wzięła krótki prysznic i doprowadziła się do porządku. Gdy czesała długie,brązowe włosy usłyszała pukanie-był to Sinedd.
-Jak zdążysz się wyszykować to pragnę ci powiadomić że za pół godziny jest ten twój sprawdzian a potem trening-mówił z ironią a Szatynka w wysoko upiętym kucyku stanęła przed nim.
-O co ci chodzi?!-zapytała z irytacją
-Jestem lepszy-zakpił
-To się okaże-zaśmiała się i zamknęła mu drzwi przed nosem.
*Pół godziny później
Dziewczyna odważnie ruszyła przed siebie. Z podniesioną głową weszła do sali pewna swojego zwycięstwa.
 -No nareszcie byłaś łaskawa się zjawić- Sinedd podszedł do dziewczyny i spojrzał z wyższością w jej zielone oczy.
 -Do umówionej godziny pozostały jeszcze 4 minuty, przyszłam na czas- odgryzła się, a powiedziawszy to, udała sie na ławkę stojącą nie opodal.
 - Witajcie dzieciaki-powiedział trener wchodząc do sali - Rozalin..
 -Proszę mi mówić Rozi- weszła mu w słowo i uśmiechnęła się przepraszająco.
-A więc dobrze... Rozi, zapraszam cię do holo-trenera, sprawdzimy na co naprawdę ciebie stać.
Dziewczyna w milczeniu stanęła w wyznaczonym miejscu, i już po chwili znalazła się na ogromnym boisku do piłki. Przed nią, w równym rzędzie zaczęły materializować się słupki.
 -Pewnie się domyślasz co masz zrobić- powiedział trener gdy tylko piłka pojawiła się przed stopami dziewczyny twoim zadaniem jest jak najszybciej ominąć wszystkie słupki i strzelić bramkę Joshowi-Dokładnie w tej chwili na boisku pokazał się wywołany chłopak.Uśmiechnął się przyjaźnie i stanął na swojej pozycji.
 -Wszyscy gotowi?
 -Gotowi -odparli chórem.
 -Start!
Rozi ruszyła przed siebie, zgrabnie omijając słupki. To była pestka, a już na pewno dla niej.
 -Jeszcze tylko strzelić bramkę-myślała.
 Rozpędziła się, wycelowała i strzeliła.
 -Bardzo ładnie Rozalin... Znaczy Rozi- poprawił się szybko i przepraszająco spojrzał na dziewczynę -Witamy w drużynie!
 Rozległy się wiwaty i okrzyki  radości. Wszyscy cieszyli się z dojścia nowej zawodniczki.Wszyscy z wyjątkiem Sinedda.
 -Uśmiechnij się chłopcze- Thomas podszedł do niego- ta dziewczyna to klucz do wygranej.
 -Zobaczymy.
 -No dobra, koniec tej radości, teraz na poważnie, wszyscy do holo-trenera. Rozpoczynamy trening.
 Wszyscy bez słowa wykonali polecenie i już po chwili, znaleźli sie na boisku.
 -Josh na bramce. Dereck i Lily na obronie, Roky i Look zagrają na pomocy a jako napastnicy mecz rozegrają Sinedd i Rozi. Dobrze, czy wszystko jasne. Tak? A więc zaczynamy.
 Piłka wystrzeliła i Sinedd i D-jok wyskoczyli w górę. Piłka została przejęta przez Tię, która szybko minęła pomocników i górą podała do Micro ice`a, który strzelił piękną bramkę.
 -Nic sie nie stało dzieciaki, grajcie dalej. Sinedd ile razy mam ci powtarzać? Naszym fluxem nie jest smog. Postaraj się uwolnić fluxa planety Thunder.
-Gdyby takowy istniał – odpyskował i powrotem ustawił się na swojej pozycji.Trening trwał około 1,5 godziny i mimo iż drużynie zabrakło fluxa udało się strzelić 2 bramki. Mecz zakończył się wynikiem 4:2 dla Snow Kids.
**
A więc to koniec pierwszego rozdziału!
Mamy nadzieję ,że się wam spodobał!
Napracowałyśmy się przy nim...Może nie jest idealny ,ale na pewno nie jest zły.
Mam nadzieję ,że spodobała się wam nasza historia...
Z góry przepraszamy za ewentualne błędy ortograficzne,złączone wyrazy i interpunkcję.
Zapraszamy do komentowania! 
                      Agusi77