poniedziałek, 2 lipca 2012

Rozdział 1 "Nowa drużyna"

Rozdział 1
"Nowa drużyna"
 
Corso nerwowo chodził w tam i z powrotem czekając na swoją 16-letnią córkę, Rozalindę. Dziewczyna już od roku spotykała się z kapitanem drużyny , Stevensem- byli idealną parą. Gdy na zegarku wybiła druga w nocy, szatynka z blondynem po cichu skradali się do swoich pokoi. Dziewczyna weszła do swojego i gdy miała już odetchnąć z ulgą zauważyła swojego ojca siedzącego na jej łóżku.Mężczyzna popatrzył na nią z urazą.
- I co ja mam z tobą zrobić?- powiedział zrezygnowany.
-Tato ja- za jąkała się zakłopotana zielonooka.
-Czy uważasz że jesteś wobec mnie w porządku?- zapytał z urazą.
Szatynka zastanowiła się chwilę, po czym odpyskowała ojcu.
-A czy jest w porządku to ,że...nie wiem kim jest moja matka?!-odgryzła
się Rozalinda.
-Rozi! Rozmawialiśmy już na ten temat!- krzyknął urażony.
 -W taki razie przyjmę tą propozycję-powiedziała pod nosem.
-Jaką propozycję?- zapytał pirat z nutką zaciekawienia w głosie.
 Dziewczyna bez słowa podeszła do małego biurka stojącego w kącie i włączyła holo- komputer Spoglądając na ojca pokazała mu zaproszenie na eliminacje do nowej drużyny:
 Droga Rozalindo!
  Jestem zachwycony twoim talentem piłkarskim! Bacznie obserwowałem twoje
 mecze które rozegrałaś wraz z drużyną Pirates. Sądzę ,że świetnie
nadawała byś się na nową napastniczkę drużyny Jiras. W dniu15.01.3011
 odbędą się eliminacje na planecie Thunder o godzinie 14.00.Zachęcam do
 udziału
                                                                                                                                Trener drużyny Jiras
                                                                                                                                 Thomas Wilson

Pirat stał jak wryty nie mogąc wypowiedzieć ani jednego słowa, poprostu
 patrzył na swoją piękną zielonooką córeczkę. Jej piękna figura,
długie, zgrabne nogi i delikatne rysy twarzy sprawiały, że nie potrafił
się na nią długo gniewać. Dziewczyna obstawała uparcie przy swoim
 wyborze i nie dała się odwieść od tego pomysłu. Nawet Stevens nic nie
 zdziałał. Czysta Iza-pomyślał Corso.
 *
 Minęły dwa dni, a Rozi cały czas upierała się przy swoim.Denerwowało ją, że nikt jej nie rozumiał. Dziewczyna postanowiła zadzwonić do swojej najlepszej przyjaciółki. Zadzwonić do Mei- obrończyni
 SK. Dziewczyny umówiły się na wspólne zakupy. Zielonooka przebrała się szybko i ruszyła w stronę parku gdzie miały się spotkać przed wyjściem na zakupy.
 Po 10 minutach obie szatynki zachwycały się pięknym wyglądem parku na Akilianie. W parku nie ma zielonych drzew i krzewów, nie ma kolorowych kwiatów i barwnych owoców, kuszących zarówno barwami jaki zapachem, brak jakichkolwiek zwierzątek wesoło popiskujących gdzie nie gdzie. Mimo
 to, można w nim odpocząć i zrelaksować się. Brak zieleni nie powoduje tego miejsca brzydszym, wręcz przeciwnie. Dodaje mu uroku.Gałęzie drzew i krzewów pokryte są śniegiem z których zwisają maleńkie sopelki. Najpiękniejsze są wtedy gdy świeci słońce i sople mienią się niczym
kryształki. Kwiaty są zamarznięte, ale wyglądają pięknie niczym diamenty z kolorowym środkiem. Ścieżka jest zrobiona z kamieni,które są posypane złotym piaskiem. Najpiękniejszym miejscem w parku jest jezioro, oczywiście zamrożone. Jest traktowane niczym zabytek,nie wolno  na nim jeździć na łyżwach, ani nic z tych rzeczy. W parku znajduje się wiele ławek, na których można odpocząć. Akilliańczycy chętnie odwiedzają to miejsce. Często spotykają się z przyjaciółmi. To miejsce to sama harmonia i spokój, jest uważane za jedno z najpiękniejszych miejsc w galaktyce.
Zakupy były przyjemne i męczące za razem. Pierw poszły do ulubionego sklepu Mei, było to ogromny budynek z różnymi rodzajami butów. Rozi była w siódmym niebie. Kocha buty! Gdy tylko weszły do środka rzuciły się na pułki z butami na wysokich koturnach. Taki ogromy wybór. Rozalinda chciała kupić nowe pantofle na szpilce,najpierw chciała czarne, potem zobaczyła kremowe i które wybrać? Mei wahała się pomiędzy sandałami na płaskim obcasie,przyozdobionymi w malutkie kryształowe róże, a sandałami na szpilce, czarnymi z wielką różą z prawej strony. Po „zwiedzeniu”sklepu z obuwiem, udały się do "Śnieżnego szału". Znajdują się tam wyłącznie ubrania
  a projektowane przez Vanessę LaFonte. Projektuje ona suknie wszelkiego rodzaju. Zaczynając od tych, które można nosić na co dzień, kończąc na pięknych i dostojnych sukniach wieczorowych. Po kupieniu odpowiedniej ilości sukienek, udały się do innego sklepu z odzieżą. Potem do jeszcze jednego i jeszcze jednego, aż w końcu zmęczone, postanowiły skończyć je kiedy indziej.

 Gdy Rozi wróciła na statek,  od razu poszła do swojego pokoju.Położyła torby z zakupami na łóżku, znajdującego się dokładnie naprzeciwko drzwi. Rozglądnęła się po swoim małym pokoiku. Nie
 znajdowało się tu wiele rzeczy. Średniej wielkości łóżko, stojące pod ścianą, małe biureczko z        holo-komputerem w rogu oraz skromna szafa, stojąca przy małym okienku. Westchnęła ciężko i poszła do łazienki się ogarnąć.Rozpuściła włosy, wyczesała je dokładnie i spięła w wysoki kucyk ,a następnie udała się do pokoju Stevensa. Jasnowłosy chłopak leżał leniwie na swoim łóżku i czytał gazetę. W chwili gdy usłyszał pukanie powoli podniósł głowę.
 -Hej to ja. Przeszkadzam ci?- zapytała siadając obok jasnowłosego.
 -Nie no coś ty!- Objął ją ramieniem i przyciągnął do siebie.
 -To o co chodzi?- spytała patrząc w jego oczy.
 -Martwię się .Jak dojdziesz do tamtej drużyny to nie będziemy się tak
 często widywać.-Westchnął ciężko.
 -Damy radę-Pocałowała chłopaka w policzek.-Rozi, pamiętaj że ja jestem piratem. My jesteśmy wiecznie poszukiwani, i spotkanie się z nami nie jes taki proste. A już na pewno kiedy jest się w innej drużynie.-Wiem kochanie. Nie martw się, damy radę – przybliżyła się do niego i złożyła pocałunek na jego ustach. Para siedziała do późna, długo rozmawiali, dzieli się obawami i
 myślami.

 *rano*
Dziewczyna wstała leniwie z łóżka i przeciągnęła się, była 7:20, a prom miała na 10.
 Szatynka powolnym krokiem poszła do łazienki i opłukała twarz wodą,następnie, wzięła długi odprężający prysznic, umyła włosy i wysuszyła. Gdy wyszła z łazienki była ósma- miała dużo czasu.
 Szatynka zdążyła się jeszcze pomalować, uczesać i ubrać. Zdążyła również na śniadanie. Podczas niego piraci dziwnie na nią patrzyli,ale nie przejmowała się tym. Po śniadaniu poszła do swojego pokoju, sprawdziła czy wszystko spakowała i położyła się na swoim łóżku.
 -A co jeśli mi się nie uda? - myślała -Co jeśli nie przejdę eliminacji? A jeśli zawalę? Co piraci sobie wtedy pomyślą, że wracam do nich bo nic innego mi nie zostało? Najpierw ich opuszczam, a później wracam jakby nigdy nic. Nie, nie wrócę.. Nawet jeśli mi się nie uda.. odszukam moją matkę! Tak! To jest mój cel!  Nawet się nie obejrzała, a była już 9:40. W astro porcie pożegnała
 się z ojcem, Mei, Stevensem i chłopakiem Mei, D’Jokiem. Szatynka obawiała się trochę eliminacji, nowej drużyny, trenera ,ale jej upór nie dorównywał nawet temu.Pewnym krokiem wsiadła na prom i już w niedługim czasie znalazła się nad planetą Thunder.Wyjrzała przez okno. To co zobaczyła wprawiło ją w zachwyt. Piękna,jasnofioletowa planeta prezentowała się wspaniale. Wbrew jej oczekiwaniom, nie była ona okrągła, jej kształt przypominał raczej oszlifowany diamęt. Z góry było widać mnóstwo wody, która jednak z bardzo daleka nie była zbyt widoczna.W astro porcie czekał na nią mężczyzna-był to Thomas.
-Dzień dobry-przywitała się ciepło szatynka i podała mu rękę.
-Witamy naszą gwiazdę-powiedział z uśmiechem.
-Przesadza pan-zarumieniła się.
-Pan?- zaśmiał się –Mów mi Thomas lub trenerze...
-Tego jeszcze nie wiemy- zauważyła
-Na pewno. Chodź przywitasz się z resztą drużyny-wziął jej bagaże i zaniósł do taksówki stojącej nieopodal. Szatynka trochę zdenerwowana wsiadła do pojazdu. Gdy po 10 minutach taksówka stanęła Rozi poczuła jak serce podchodzi jej do gardła.
-Nie martw się dasz radę. Tylko nie przejmuj się Sinneddem, zapewne będzie marudził ale to dobry gracz, na pewno wkrótce się dogadacie.- doradził szatynce Co? Sinnedd? Ten Sinnedd z Shadows ?Szatynka nigdy z nim nie grała,ale wiedziała jaki to zawodnik. Gra agresywnie i brutalnie, nie ma zasad, przez co często fauluje co nie tylko szkodzi mu ale i całejdrużynie. Nie cofnie się przed niczym, byle tylko wygrać i pokazać kto tu rządzi.-Będzie ciężko- pomyślała szatynka i nie pewnym krokiem weszła do dużego hotelu.W holu czekała na nią reszta drużyny na jej czele stał Sinnedd który bacznie przyglądał się Rozi. Jako pierwsza na przywitanie zielonookiej wyszła obrończyni, Lily za nią przyszedł Josh-bramkarz.Za Joshem poszła reszta drużyny. Jako ostatni przywitał się Sinnedd.
-To co dzisiaj cię sprawdzimy?- zapytał z nutą irytacji w głosie
-Jak chcesz-odparła obojętnie.
-Rozi masz pokój ze mną-oświadczyła podekscytowana Lily.Szatynka odwróciła się w stronę trenera i zapytała o pokój.Znajdował się on na drugim piętrze, trzecie drzwi na lewo.  Weszła do swojego nowego królestwa i zamroziło ją. Z wrażenia niebyła w stanie nic powiedzieć. Pokój był ogromny, posiadał dwa olbrzymie łóżka i dwie piękne szafy, które zachwycały nie tylko rozmiarem ale i wyglądem. Na ścianie wisiało wielkie holo- TV a przed nim stała piękna skórzana kanapa. Dziewczyna powoli podeszła do biurka stojącego w rogu pokoju. Usiadła na krześle i obróciła się w stronę wielkiego okna, które zajmowało całą północną ścianę.Szatynka powoli podeszła do swojego wielkiego, nowego łóżka i rzuciła się na nie. Westchnęła głęboko. Czuła że mogła by tu zostać już na zawsze.Chyba powiadomię Stevensa że doleciałam-pomyślała.Szatynka wyjęła swój holo-fon i napisała holo-e-semesa.„Hej Kochanie !Jestem już na miejscu i poznałam drużynę. Chyba dzisiaj mnie sprawdzą ,ale trener powiedział ,że to tylko formalność .Kocham Cię pa:*”Rozi położyła telefon na komodę i wstała. Muszę się rozpakować-pomyślała.Nie zajęło jej to dużo czasu. Nad jej łóżkiem wisiało duże lustro.-Boże niedługo trening a ja wyglądam jak straszydło-skomentowała sama siebie.Z szafki wyjęła ręcznik i powędrowała do łazienki. Tam wzięła krótki prysznic i doprowadziła się do porządku. Gdy czesała długie,brązowe włosy usłyszała pukanie-był to Sinedd.
-Jak zdążysz się wyszykować to pragnę ci powiadomić że za pół godziny jest ten twój sprawdzian a potem trening-mówił z ironią a Szatynka w wysoko upiętym kucyku stanęła przed nim.
-O co ci chodzi?!-zapytała z irytacją
-Jestem lepszy-zakpił
-To się okaże-zaśmiała się i zamknęła mu drzwi przed nosem.
*Pół godziny później
Dziewczyna odważnie ruszyła przed siebie. Z podniesioną głową weszła do sali pewna swojego zwycięstwa.
 -No nareszcie byłaś łaskawa się zjawić- Sinedd podszedł do dziewczyny i spojrzał z wyższością w jej zielone oczy.
 -Do umówionej godziny pozostały jeszcze 4 minuty, przyszłam na czas- odgryzła się, a powiedziawszy to, udała sie na ławkę stojącą nie opodal.
 - Witajcie dzieciaki-powiedział trener wchodząc do sali - Rozalin..
 -Proszę mi mówić Rozi- weszła mu w słowo i uśmiechnęła się przepraszająco.
-A więc dobrze... Rozi, zapraszam cię do holo-trenera, sprawdzimy na co naprawdę ciebie stać.
Dziewczyna w milczeniu stanęła w wyznaczonym miejscu, i już po chwili znalazła się na ogromnym boisku do piłki. Przed nią, w równym rzędzie zaczęły materializować się słupki.
 -Pewnie się domyślasz co masz zrobić- powiedział trener gdy tylko piłka pojawiła się przed stopami dziewczyny twoim zadaniem jest jak najszybciej ominąć wszystkie słupki i strzelić bramkę Joshowi-Dokładnie w tej chwili na boisku pokazał się wywołany chłopak.Uśmiechnął się przyjaźnie i stanął na swojej pozycji.
 -Wszyscy gotowi?
 -Gotowi -odparli chórem.
 -Start!
Rozi ruszyła przed siebie, zgrabnie omijając słupki. To była pestka, a już na pewno dla niej.
 -Jeszcze tylko strzelić bramkę-myślała.
 Rozpędziła się, wycelowała i strzeliła.
 -Bardzo ładnie Rozalin... Znaczy Rozi- poprawił się szybko i przepraszająco spojrzał na dziewczynę -Witamy w drużynie!
 Rozległy się wiwaty i okrzyki  radości. Wszyscy cieszyli się z dojścia nowej zawodniczki.Wszyscy z wyjątkiem Sinedda.
 -Uśmiechnij się chłopcze- Thomas podszedł do niego- ta dziewczyna to klucz do wygranej.
 -Zobaczymy.
 -No dobra, koniec tej radości, teraz na poważnie, wszyscy do holo-trenera. Rozpoczynamy trening.
 Wszyscy bez słowa wykonali polecenie i już po chwili, znaleźli sie na boisku.
 -Josh na bramce. Dereck i Lily na obronie, Roky i Look zagrają na pomocy a jako napastnicy mecz rozegrają Sinedd i Rozi. Dobrze, czy wszystko jasne. Tak? A więc zaczynamy.
 Piłka wystrzeliła i Sinedd i D-jok wyskoczyli w górę. Piłka została przejęta przez Tię, która szybko minęła pomocników i górą podała do Micro ice`a, który strzelił piękną bramkę.
 -Nic sie nie stało dzieciaki, grajcie dalej. Sinedd ile razy mam ci powtarzać? Naszym fluxem nie jest smog. Postaraj się uwolnić fluxa planety Thunder.
-Gdyby takowy istniał – odpyskował i powrotem ustawił się na swojej pozycji.Trening trwał około 1,5 godziny i mimo iż drużynie zabrakło fluxa udało się strzelić 2 bramki. Mecz zakończył się wynikiem 4:2 dla Snow Kids.
**
A więc to koniec pierwszego rozdziału!
Mamy nadzieję ,że się wam spodobał!
Napracowałyśmy się przy nim...Może nie jest idealny ,ale na pewno nie jest zły.
Mam nadzieję ,że spodobała się wam nasza historia...
Z góry przepraszamy za ewentualne błędy ortograficzne,złączone wyrazy i interpunkcję.
Zapraszamy do komentowania! 
                      Agusi77

8 komentarzy:

  1. świetny rozdział ,czekałam na niego ;).
    Super Rozi ,ta postać bardzo mi się podoba ,ciekawe że jej ojcem jest Corso :D. Mam tylko nadzieję że Sinedd zmieni swój charakter i zachowanie co do Rozi ;)
    Czekam na kolejny ,mam nadzieję że też go skomentuję :* Buziaki

    OdpowiedzUsuń
  2. hmmmmm nawet fajne no cóż czekam na następny

    OdpowiedzUsuń
  3. ciekawe, ciekawie napisane
    fajny wątek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Iris ;>
      Ty lepiej czekaj na kolejny... :D

      Usuń
  4. No no no! Zapowiada się ciekawie. Strasznie mi się podoba ta ,,opowieść''. Nie mogę się doczekac dalszego ciągu :D. Czeka mnie jeszcze drugi rozdział:D. Zaraz biorę się za czytanie:P. A i sorry, że tak długo nie zaglądałam ale byłam na wakacjach :P. Życzę weny:D.!!

    OdpowiedzUsuń
  5. super rozdziały sory,że długo nie pisałem komentarzy.Byłem na wakacjach.

    OdpowiedzUsuń